- autor: EastFlare07, 2010-09-14 20:10
-
Piłkarze Polesia Kock obrazili się na trenera i oddali mecz Pucharu Polski walko Największą sensacją minionej kolejki była porażka Polesia Kock z Czarnymi Dęblin, a zwłaszcza jej rozmiary. Wyniku 0:5 nie spodziewali się nawet kibice przyjezdnych.
Przyczyny tej klęski stają się jednak łatwiejsze do zrozumienia, po przeanalizowaniu sytuacji kadrowej ekipy Artura Dadasiewicza. Szkoleniowiec Polesia miał w niedzielę do dyspozycji zaledwie dwunastu zawodników, w tym dwóch bramkarzy.
– Adam Sobolewski, Tomasz Stopa, Paweł Sobolewski, Bartłomiej Lemieszek byli kontuzjowani. Nawet trener Artur Dadasiewicz zmaga się z urazem – tłumaczy Leon Filipek, kierownik Czarnych.
Kolejnym problemem jest konflikt, który powstał pomiędzy miejscowymi piłkarzami i szkoleniowcem. W ostatnim spotkaniu nie pojawili się Kamil Szysiak i Paweł Chojnacki, choć byli przewidziani do gry.
– Wygląda na to, że obrazili się za to, że siedzą na ławce rezerwowych – twierdzi Filipek. – Nie rozumiem ich zachowania. Miejsce na boisku należy wywalczyć sobie na treningach, a nie w taki sposób – denerwuje się Artur Dadasiewicz.
Dziwnie wygląda również sprawa Marcina Bujka, który co mecz zasiada na trybunach w Kocku, ale grać w Polesiu nie zamierza.
– Rozmawiałem z nim przed sezonem. Ustaliliśmy pewne rzeczy, ale Marcin nie pojawia się na zajęciach. Zawiodłem się na miejscowych zawodnikach, dlatego myślę o sprowadzeniu jeszcze dwóch lub trzech piłkarzy spoza Kocka – tłumaczy Dadasiewicz.
Te problemy sprawiły, że Polesie zdecydowało się oddać walkowerem meczu Pucharu Polski z POM Iskrą Piotrowice. Spotkanie miało odbyć się w środę. – Zdajemy sobie sprawę, że nie postępujemy z duchem sportu, ale nie mieliśmy innego wyjścia – twierdzi Filipek.
źródło: dziennikwschodni.pl